Miniony rok obfitował w nowości serialowe, które prześcigały
się wysokością budżetu, zawiłością i ciekawością fabuły czy doborem obsady. Jak
zwykle było sporo nadziei, zwiastunów z fajerwerkami, scen mrożących krew w
żyłach i zapierających dech w piersi, wyciskaczy łez, zaskoczeń i rozczarowań.
W takiej wielobarwności gatunkowej, jaką się Nam proponuje, każdy znajdzie coś dla siebie. Ja postanowiłam przedstawić Wam 8 wybranych seriali wyprodukowanych w 2016. Nie jest to top topów, o ocenach 8 i 9 na Filmwebie, ale noty ogółu nie oznaczają, że daną pozycję należy omijać szerokim łukiem bądź koniecznie nadrobić. Jak dobrze wiecie, każdy z Nas jest inny, jeden woli kino akcji a drugi komedie. Mam jednak nadzieję, że któryś z seriali przypadnie Wam do gustu.
RODZINA WARRENÓW (The Family)
Polityka, skandale, romanse, z pozoru perfekcyjna amerykańska rodzina, dwójka dorosłych dzieci, kochający mąż i ojciec, aspirująca na fotel gubernatora matka, a za maskami szczęścia - żałoba, niedomknięte rozdziały, niezrozumienie, zagubienie, stare urazy, zadry, tajemnice, mroczna przeszłość i równie mroczna teraźniejszość.
Przed 10 laty, świat Warrenów staje na głowie, kiedy ich syn Adam znika bez śladu. Życie rodziny ulega diametralnej, nieodwracalnej zmianie, od tej pory każdy musi zmagać się z własnymi potworami. Co wydarzyło się w dniu porwania? Kto był za to odpowiedzialny? I czy to w ogóle możliwe, że dorosły teraz Adam powraca do domu? Czy to rzeczywiście on?
Badania DNA przekonują, że chłopak faktycznie jest tym, za kogo się podaje. Skazany za zabójstwo dziecka, sąsiad Warrenów Hank, wychodzi z więzienia, media szaleją, kampania się zbliża, kontrkandydat nie śpi a policjantka, która przed laty wskazała nie tego człowieka, postanawia ponowić śledztwo żeby dociec całej prawdy.
Z każdym odcinkiem poznajemy lepiej bohaterów, odkrywając ich mroczne występki, nic nie jest podane na tacy od razu, fabuła trzyma w napięciu, końcowe minuty wciskają w fotel.
Jaka jest granica między dobrem a złem? Do czego człowiek jest w stanie się posunąć żeby odnieść sukces? Co Ty byś zrobił żeby uratować swoją rodzinę? Takie pytania pojawiały się w mojej głowie, podczas seansu 12 odcinków amerykańskiej produkcji.
Rodzina Warrenów to mój zeszłoroczny faworyt, od samego pilota trzymający wysoki poziom. Intrygi, zawiła fabuła, skomplikowane osobowości, nic nie jest czarne albo białe, dobre albo złe, ciekawe zwroty akcji, niepokój i zagadka do rozwikłania w tle. To lubię!
Wydawałoby się, że w małych miejscowościach, gdzie ogół się zna, a każdy wie niemal wszystko o swoich sąsiadach, wszyscy grają w jednej lidze, ale czy na pewno? Każdy z bohaterów ma swoje tajemnice, coś ukrywa, celowo przemilcza, powodują nimi emocje, ambicja, władza, niektórzy czują się bezkarni, a inni są zastraszani, każdego poznajemy z różnych stron, nie mając pojęcia, kim tak naprawdę do końca jest. Co rusz, na jaw wychodzą nowe intrygi, skandale, a my zastanawiamy się, czy aby na pewno Dobrowice są ucieleśnieniem raju na ziemi.
Niewątpliwą zaletą serialu jest jego obsada. Maciej Stuhr idealnie odegrał rolę dociekliwego belfra, który na własną rękę prowadzi śledztwo, Paweł Królikowski skorumpowanego komendanta policji, Krzysztof Pieczyński borykającego się z alkoholizmem dziennikarza czy Sebastian Fabijański handlarza narkotyków, a to tylko wierzchołek góry lodowej, młodzi (w dużej mierze niedoświadczeni) aktorzy dorównywali kunsztem swoim starszym ekranowym kolegom w niczym im nie ustępując.
Belfer to zdecydowanie największe zaskoczenie zeszłego roku. Mroczny klimat, intrygująca, kilkuwymiarowa fabuła, wraz z posuwaniem się akcji, pojawiające się nowe wątki, problemy i pytania, z tajemniczą historią w tle, bo do samego końca nie wiemy, kto stoi za morderstwem nastolatki.
Futurystyczny park rozrywki bez żadnych zasad, limitów i ograniczeń, w którym uwalniają się ludzkie żądze, najmroczniejsze zakamarki osobowości i pierwotne instynkty. Zbrodnia goni zbrodnię, a wszystko w imię dobrej zabawy. Na dzikim zachodzie nie ma czasu na nudę. Szalone pościgi, miłostki, strzelaniny, czarne charaktery i niewinna Dolores Abernathy, córka miejscowego farmera, dobra, romantyczka snująca marzenia o przyszłości, która przemierza wzgórza z płótnem i farbami. Każdy wypełnia określoną rolę, każdy robi to, co należy do jego obowiązków. A gdyby to wszystko było tylko grą, złudzeniem zrodzonym w głowie szalonego wizjonera naukowca? Tym właśnie jest Westworld. Ludzie wydają fortuny żeby, choć na moment przenieść się do nieskażonego prawdziwym złem świata, gdzie nie istnieje śmierć, a rzeczywistość jest niczym sen wypełniony hostami - perfekcyjnymi robotami, których na pierwszy rzut oka nie da się odróżnić od prawdziwego człowieka.
Wielowątkowość, filozoficzne dyskusje, nowatorski świat, różnorodni bohaterowie, którzy przestają ufać swoim ideałom, przechodząc wewnętrzną metamorfozę, przepiękne krajobrazy, mistrzowska muzyka i bunt robotów. Zdawałoby się, że niczego więcej nie potrzeba żeby stworzyć arcydzieło, a jednak...
Westworld to chyba najgłośniejszy serial ubiegłego roku, który mimo wspaniałych zapowiedzi (po obejrzanym zwiastunie zbierałam szczękę z podłogi, odliczając dni do premiery), ocen, nagród i nominacji, nieco mnie rozczarował. W pewnym momencie fabuła nieco stanęła w miejscu, niektóre wątki poczęły nużyć, żeby pod koniec ponownie ruszyć z kopyta przed siebie, wciągając i hipnotyzując. Mimo lekkiego niedosytu, czekam na drugi sezon.
Mistrz thrillerów Harlan Coben tym razem postanowił sprawdzić się w innej roli. Napisał scenariusz, stworzył serial. Czy udała mu się ta sztuka?
Dwadzieścia lat temu, piątka przyjaciół wybiera się na wycieczkę do lasu, nie przypuszczając, że zakończy się ona tragicznie. Pięcioletni Jessie znika bez śladu, śledztwo dobiega końca, sprawca zostaje ujęty, zagadka wydaje się wyjaśniona i zamknięta, mimo wielu niedomówień, ale czy faktycznie? Dorośli już przyjaciele sprzed lat realizują się zawodowo, mają żony, mężów i własne dzieci, prowadzą z pozoru poukładane życia, wewnętrznie nie pogodzili się jednak z wydarzeniami z przeszłości, nadal odczuwając skutki feralnej wyprawy. Pewnego dnia, będą zmuszeni ponownie zmierzyć się z demonami przeszłości i tragicznymi wydarzeniami sprzed dwóch dekad. Na miejscu zbrodni, bowiem odkryto DNA zaginionego chłopca. Co to oznacza? Czy Jessie jednak żyje? Czy to możliwe? Tę zagadkę próbują doprowadzić do końca: brat zaginionego, prawnik Mark, Danny, miejscowy policjant, Pru, uznana pani psycholog i Slade, który prowadzi ośrodek dla trudnej młodzieży. To właśnie ostatnia postać według mnie jest najjaśniejszym punktem serialu, ciekawa, zagadkowa, stojąca na pograniczu dobra i zła, często zbaczająca z prawej ścieżki.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to niebywale przemyślana treść, retrospekcje splatające się z teraźniejszą akcją, wszystko się zazębia, puzzle się układają. Fabuła nie jest jednak odkrywcza, oryginalna. W ostatnich latach powstało dużo tematycznie podobnych produkcji. Mimo tego, The Five ogląda się z niesłabnącym zainteresowaniem, do ostatniego momentu czekając na rozwikłanie zagadki sprzed lat.
Życie odnoszącego sukcesy prawnika, Jacksona Brooksa, wydaje się idealne, narzeczona, postępująca wciąż na przód kariera, piękny dom... Świat mężczyzny staje jednak na głowie, gdy pojawiają się w nim dawni przyjaciele: Gil, Shawn i Jessie. Na jaw wychodzi mroczna tajemnica z przeszłości, która ponownie zespala ze sobą losy czwórki dorosłych teraz ludzi. Wrócą stare problemy, pojawiają się nowe, wspomnienia młodzieńczych lat ponownie ożyją, a tragiczna historia, o której próbowali zapomnieć, okaże się niedomkniętą sprawą. Przyjaciele postanowią sami wymierzyć sprawiedliwość ludziom, przez których kiedyś przeżyli piekło.
Serial ogląda się przyjemnie, w główną fabułę zręcznie wplecione są retrospekcje, ma jednak jedną wadę, akcja rozwija się dość mozolnie, dopiero w okolicach 4/5 odcinka zaczyna galopem biec do przodu. Jeśli kogoś nie cechuje zbytnia wytrwałość, może nie wytrwać do końca serii.
Przez cały serial nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że bohaterowie są bardzo podobni do tych stworzonych przez Cobena (głównie dlatego, że The Five oglądałam wcześniej; oba seriale ujrzały światło dzienne niemal w tym samym czasie). Mimo pewnych podobieństw między produkcjami, wyżej oceniam dzieło mistrza thrillerów.
W takiej wielobarwności gatunkowej, jaką się Nam proponuje, każdy znajdzie coś dla siebie. Ja postanowiłam przedstawić Wam 8 wybranych seriali wyprodukowanych w 2016. Nie jest to top topów, o ocenach 8 i 9 na Filmwebie, ale noty ogółu nie oznaczają, że daną pozycję należy omijać szerokim łukiem bądź koniecznie nadrobić. Jak dobrze wiecie, każdy z Nas jest inny, jeden woli kino akcji a drugi komedie. Mam jednak nadzieję, że któryś z seriali przypadnie Wam do gustu.
RODZINA WARRENÓW (The Family)
Polityka, skandale, romanse, z pozoru perfekcyjna amerykańska rodzina, dwójka dorosłych dzieci, kochający mąż i ojciec, aspirująca na fotel gubernatora matka, a za maskami szczęścia - żałoba, niedomknięte rozdziały, niezrozumienie, zagubienie, stare urazy, zadry, tajemnice, mroczna przeszłość i równie mroczna teraźniejszość.
Przed 10 laty, świat Warrenów staje na głowie, kiedy ich syn Adam znika bez śladu. Życie rodziny ulega diametralnej, nieodwracalnej zmianie, od tej pory każdy musi zmagać się z własnymi potworami. Co wydarzyło się w dniu porwania? Kto był za to odpowiedzialny? I czy to w ogóle możliwe, że dorosły teraz Adam powraca do domu? Czy to rzeczywiście on?
Badania DNA przekonują, że chłopak faktycznie jest tym, za kogo się podaje. Skazany za zabójstwo dziecka, sąsiad Warrenów Hank, wychodzi z więzienia, media szaleją, kampania się zbliża, kontrkandydat nie śpi a policjantka, która przed laty wskazała nie tego człowieka, postanawia ponowić śledztwo żeby dociec całej prawdy.
Z każdym odcinkiem poznajemy lepiej bohaterów, odkrywając ich mroczne występki, nic nie jest podane na tacy od razu, fabuła trzyma w napięciu, końcowe minuty wciskają w fotel.
Jaka jest granica między dobrem a złem? Do czego człowiek jest w stanie się posunąć żeby odnieść sukces? Co Ty byś zrobił żeby uratować swoją rodzinę? Takie pytania pojawiały się w mojej głowie, podczas seansu 12 odcinków amerykańskiej produkcji.
Rodzina Warrenów to mój zeszłoroczny faworyt, od samego pilota trzymający wysoki poziom. Intrygi, zawiła fabuła, skomplikowane osobowości, nic nie jest czarne albo białe, dobre albo złe, ciekawe zwroty akcji, niepokój i zagadka do rozwikłania w tle. To lubię!
BELFER
Kto zabił? To pytanie zadajemy sobie przez 10 odcinków,
oczywiście mając swoich faworytów, snując własne przypuszczenia, ale czy
faktycznie słuszne? Akcja Belfra rozpoczyna się w smutnym momencie dla całej
społeczności Dobrowic, w lesie odnaleziono zwłoki uczennicy miejscowego liceum.
Spokojne miasteczko, wydawałoby się niezbrudzone współczesną bieganiną, złem i
zbrodnią, przeżywa szok. Wieść o morderstwie wywraca do góry nogami życie
wszystkich mieszkańców. Przykre okoliczności zbiegają się z zatrudnieniem do
liceum nowego nauczyciela języka polskiego, Pawła Zawadzkiego, który jak szybko
się okazuje, nie pojawił się w szkole przypadkowo.Wydawałoby się, że w małych miejscowościach, gdzie ogół się zna, a każdy wie niemal wszystko o swoich sąsiadach, wszyscy grają w jednej lidze, ale czy na pewno? Każdy z bohaterów ma swoje tajemnice, coś ukrywa, celowo przemilcza, powodują nimi emocje, ambicja, władza, niektórzy czują się bezkarni, a inni są zastraszani, każdego poznajemy z różnych stron, nie mając pojęcia, kim tak naprawdę do końca jest. Co rusz, na jaw wychodzą nowe intrygi, skandale, a my zastanawiamy się, czy aby na pewno Dobrowice są ucieleśnieniem raju na ziemi.
Niewątpliwą zaletą serialu jest jego obsada. Maciej Stuhr idealnie odegrał rolę dociekliwego belfra, który na własną rękę prowadzi śledztwo, Paweł Królikowski skorumpowanego komendanta policji, Krzysztof Pieczyński borykającego się z alkoholizmem dziennikarza czy Sebastian Fabijański handlarza narkotyków, a to tylko wierzchołek góry lodowej, młodzi (w dużej mierze niedoświadczeni) aktorzy dorównywali kunsztem swoim starszym ekranowym kolegom w niczym im nie ustępując.
Belfer to zdecydowanie największe zaskoczenie zeszłego roku. Mroczny klimat, intrygująca, kilkuwymiarowa fabuła, wraz z posuwaniem się akcji, pojawiające się nowe wątki, problemy i pytania, z tajemniczą historią w tle, bo do samego końca nie wiemy, kto stoi za morderstwem nastolatki.
WESTWORLD
Futurystyczny park rozrywki bez żadnych zasad, limitów i ograniczeń, w którym uwalniają się ludzkie żądze, najmroczniejsze zakamarki osobowości i pierwotne instynkty. Zbrodnia goni zbrodnię, a wszystko w imię dobrej zabawy. Na dzikim zachodzie nie ma czasu na nudę. Szalone pościgi, miłostki, strzelaniny, czarne charaktery i niewinna Dolores Abernathy, córka miejscowego farmera, dobra, romantyczka snująca marzenia o przyszłości, która przemierza wzgórza z płótnem i farbami. Każdy wypełnia określoną rolę, każdy robi to, co należy do jego obowiązków. A gdyby to wszystko było tylko grą, złudzeniem zrodzonym w głowie szalonego wizjonera naukowca? Tym właśnie jest Westworld. Ludzie wydają fortuny żeby, choć na moment przenieść się do nieskażonego prawdziwym złem świata, gdzie nie istnieje śmierć, a rzeczywistość jest niczym sen wypełniony hostami - perfekcyjnymi robotami, których na pierwszy rzut oka nie da się odróżnić od prawdziwego człowieka.
Wielowątkowość, filozoficzne dyskusje, nowatorski świat, różnorodni bohaterowie, którzy przestają ufać swoim ideałom, przechodząc wewnętrzną metamorfozę, przepiękne krajobrazy, mistrzowska muzyka i bunt robotów. Zdawałoby się, że niczego więcej nie potrzeba żeby stworzyć arcydzieło, a jednak...
Westworld to chyba najgłośniejszy serial ubiegłego roku, który mimo wspaniałych zapowiedzi (po obejrzanym zwiastunie zbierałam szczękę z podłogi, odliczając dni do premiery), ocen, nagród i nominacji, nieco mnie rozczarował. W pewnym momencie fabuła nieco stanęła w miejscu, niektóre wątki poczęły nużyć, żeby pod koniec ponownie ruszyć z kopyta przed siebie, wciągając i hipnotyzując. Mimo lekkiego niedosytu, czekam na drugi sezon.
PORZUCONY WEDŁUG HARLANA COBENA (The Five)
Mistrz thrillerów Harlan Coben tym razem postanowił sprawdzić się w innej roli. Napisał scenariusz, stworzył serial. Czy udała mu się ta sztuka?
Dwadzieścia lat temu, piątka przyjaciół wybiera się na wycieczkę do lasu, nie przypuszczając, że zakończy się ona tragicznie. Pięcioletni Jessie znika bez śladu, śledztwo dobiega końca, sprawca zostaje ujęty, zagadka wydaje się wyjaśniona i zamknięta, mimo wielu niedomówień, ale czy faktycznie? Dorośli już przyjaciele sprzed lat realizują się zawodowo, mają żony, mężów i własne dzieci, prowadzą z pozoru poukładane życia, wewnętrznie nie pogodzili się jednak z wydarzeniami z przeszłości, nadal odczuwając skutki feralnej wyprawy. Pewnego dnia, będą zmuszeni ponownie zmierzyć się z demonami przeszłości i tragicznymi wydarzeniami sprzed dwóch dekad. Na miejscu zbrodni, bowiem odkryto DNA zaginionego chłopca. Co to oznacza? Czy Jessie jednak żyje? Czy to możliwe? Tę zagadkę próbują doprowadzić do końca: brat zaginionego, prawnik Mark, Danny, miejscowy policjant, Pru, uznana pani psycholog i Slade, który prowadzi ośrodek dla trudnej młodzieży. To właśnie ostatnia postać według mnie jest najjaśniejszym punktem serialu, ciekawa, zagadkowa, stojąca na pograniczu dobra i zła, często zbaczająca z prawej ścieżki.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to niebywale przemyślana treść, retrospekcje splatające się z teraźniejszą akcją, wszystko się zazębia, puzzle się układają. Fabuła nie jest jednak odkrywcza, oryginalna. W ostatnich latach powstało dużo tematycznie podobnych produkcji. Mimo tego, The Five ogląda się z niesłabnącym zainteresowaniem, do ostatniego momentu czekając na rozwikłanie zagadki sprzed lat.
UŚPIENI (Game of Silence)
Życie odnoszącego sukcesy prawnika, Jacksona Brooksa, wydaje się idealne, narzeczona, postępująca wciąż na przód kariera, piękny dom... Świat mężczyzny staje jednak na głowie, gdy pojawiają się w nim dawni przyjaciele: Gil, Shawn i Jessie. Na jaw wychodzi mroczna tajemnica z przeszłości, która ponownie zespala ze sobą losy czwórki dorosłych teraz ludzi. Wrócą stare problemy, pojawiają się nowe, wspomnienia młodzieńczych lat ponownie ożyją, a tragiczna historia, o której próbowali zapomnieć, okaże się niedomkniętą sprawą. Przyjaciele postanowią sami wymierzyć sprawiedliwość ludziom, przez których kiedyś przeżyli piekło.
Serial ogląda się przyjemnie, w główną fabułę zręcznie wplecione są retrospekcje, ma jednak jedną wadę, akcja rozwija się dość mozolnie, dopiero w okolicach 4/5 odcinka zaczyna galopem biec do przodu. Jeśli kogoś nie cechuje zbytnia wytrwałość, może nie wytrwać do końca serii.
Przez cały serial nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że bohaterowie są bardzo podobni do tych stworzonych przez Cobena (głównie dlatego, że The Five oglądałam wcześniej; oba seriale ujrzały światło dzienne niemal w tym samym czasie). Mimo pewnych podobieństw między produkcjami, wyżej oceniam dzieło mistrza thrillerów.
AMERICAN
CRIME STORY: SPRAWA O.J. SIMPSONA (American Crime Story)
Zagadkowa historia zbrodni, o której mówiono w całej Ameryce w latach 90, i która po dziś dzień wywołuje skrajne emocje. 12 czerwca 1994 roku odnaleziono dwa ciała: Nicole Brown Simpson, byłej żony sławnego futbolisty i kelnera Ronalda Goldmana. Dwóch zamordowanych i tylko jeden podejrzany, słynny sportowiec O.J. Simpson.
Serial sprawnie ukazuje to, co działo się za drzwiami sal sądowych, przybliża kulisy kontrowersyjnego procesu, pracy prokuratury i obrońców Simpsona, którzy chwytają się nieczystych zagrywek, grają na emocjach ludzi, wykorzystując do tego ówczesną dyskryminację Afroamerykanów w społeczeństwie. Medialny szum wokół sprawy się zaognia, na przeciw siebie stają pewni wygranej oskarżyciele i chytrzy obrońcy, obciążające dowody przeciw milionom, fakty kontra uwielbienie tłumu. Ludzie dzielą się na dwa skrajne obozy, jedni bezgranicznie wierzą w niewinność sportowca, a drudzy domagają się sprawiedliwości i kary. Na jaw wychodzą szczegóły z pożycia małżeńskiego Simpsonów, brutalna prawda o przemocy domowej i życia w strachu. Przyjaźnie zostaną wystawione na próbę, a to, co początkowo wydawało się oczywiste, zostaje poddane w wątpliwość. A jeśli O.J. rzeczywiście jest niewinny?
OUTCAST: OPĘTANIE (Outcast)
Kyle Barnes mieszka na prowincji, zmagając się z mroczną przeszłością. Jego życie od dziecka wypełnione były złymi mocami, których źródła nie potrafi wyjaśnić. Aby macki zła nie dosięgły bliskich mu osób, celowo się izoluje, zamyka w czterech ścian, w których jeszcze nie tak dawno przeżywał piekło. Z pomocą przybywa mu miejscowy pastor, człowiek, który również toczy pojedynek z nieczystymi siłami, tymi drzemiącymi w jego wnętrzu, oraz z tymi, które sprowadził na ziemię sam diabeł. Kyle wyrusza w mroczną podróż po najczarniejszych zakamarkach miasta, próbując znaleźć odpowiedzi i odpokutować swoją przeszłość. Siła, z którą się styka, okazuje się mroczniejsza niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, a prawda zmienia nie tylko jego życie.
Kyle Barnes mieszka na prowincji, zmagając się z mroczną przeszłością. Jego życie od dziecka wypełnione były złymi mocami, których źródła nie potrafi wyjaśnić. Aby macki zła nie dosięgły bliskich mu osób, celowo się izoluje, zamyka w czterech ścian, w których jeszcze nie tak dawno przeżywał piekło. Z pomocą przybywa mu miejscowy pastor, człowiek, który również toczy pojedynek z nieczystymi siłami, tymi drzemiącymi w jego wnętrzu, oraz z tymi, które sprowadził na ziemię sam diabeł. Kyle wyrusza w mroczną podróż po najczarniejszych zakamarkach miasta, próbując znaleźć odpowiedzi i odpokutować swoją przeszłość. Siła, z którą się styka, okazuje się mroczniejsza niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, a prawda zmienia nie tylko jego życie.
Nie jestem miłośniczką produkcji, których fabuła obraca się
wokół opętania, ale do Outcast przekonał mnie zagadkowy zwiastun. Liczyłam na
akcję trzymającą w napięciu, sceny grozy, ciekawie wykreowane postaci, a
spotkała mnie jedynie nuda. Główny bohater jest nijaki, tajemnicza postać w
czerni, która przewija się przez wszystkie odcinki, nie wzniosła nic sensownego
do całości. Z trudem dotrwałam do końca serii, choć kilka epizodów było
naprawdę dobrych, mrożących krew w żyłach, cóż, według mnie to jednak o wiele
za mało. Outcast to dobry zamysł, na który zabrakło niestety większej
koncepcji.
22.11.63 (11.22.63)
Ekranizacja głośnej powieści mistrza horrorów Stephena
Kinga. Jake Epping jest nauczycielem, niespełnionym pisarzem, rozwodnikiem, który
popada w rutynę. Jego życiu brakuje celowości, do czasu. Zaprzyjaźniony właściciel
restauracji Al skrywa przed światem trudną do zrozumienia tajemnicę, której powiernikiem
staje się Jake. W knajpie znajduje się portal czasowy, królicza nora prowadząca
do roku 1960. Od tej chwili na barkach Eppinga spoczywają losy świata. Ma do
wypełnienia misję. Dallas 1963 rok, zamach na prezydenta Kennedy'ego,
powstrzymanie zamachowca, naprawienie przeszłości i ulepszenie przyszłości. Cel
wydaje się szalony, ale jasny, mężczyzna udaje się w podróż do innego świata,
musi pamiętać jednak o jednym, przeszłość wcale nie chce się zmienić, wkrótce
boleśnie przyjdzie się mu o tym przekonać.
Jako fanka Kinga miałam sporo obaw odnośnie tej produkcji, nadal czując na czubku języka niesmak po kompletnej katastrofie Under the Dome. Spotkało mnie jednak miłe zaskoczenie, już oglądając Pilota, poczułam klimat lat 60, kolorowe ubrania, nienaganne fryzury, pudrowe samochody, schludnie ubrani mężczyźni, tego nie brakowało. Poza oczywistym, najważniejszym wątkiem, planem zapobiegnięcia zamachu, możemy przeniknąć do amerykańskiego świata sprzed 57 lat, a nie były to czasy równouprawnienia, maltretowane kobiety bały się odejść od swoich mężów, a rozwódki były wytykane palcami, trwała wojna w Wietnamie i kryzys kubański, politycy krzyczeli ze szklanych ekranów telewizorów, ludzie obawiali się broni atomowej i końca świata, ale był to też okres kin samochodowych, rozwoju pop-kultury, szalonych potańcówek i rock and rolla.
Serial nie jest wierną kopią powieści, o czym bardzo szybko się przekonałam. W tej kwestii jestem tradycjonalistką, nie lubię, gdy zmienia się zbyt wiele faktów, równocześnie pomijając wiele istotnych w książce wątków, na ich miejscu upychając wymyślone sceny i nowych bohaterów. Zabiegi wykorzystane w 22.11.63 w dużej mierze mnie do siebie przekonały. Aktorzy wypadli przekonująco w swoich rolach, w szczególności James Franco (Jake Epping), Sarah Gadon (Sadie Dunhill) i Daniel Webber (Lee Harvey Oswald).
22.11.63 to pozycja warta zapoznania, inna niż większość powstałych w ostatnim czasie seriali. Ostatnie sceny na długo pozostaną w mojej pamięci, wzruszając mnie tak samo jak końcówka powieści.
PS Lubicie oglądać seriale? Macie jakieś swoje ulubione?
Jako fanka Kinga miałam sporo obaw odnośnie tej produkcji, nadal czując na czubku języka niesmak po kompletnej katastrofie Under the Dome. Spotkało mnie jednak miłe zaskoczenie, już oglądając Pilota, poczułam klimat lat 60, kolorowe ubrania, nienaganne fryzury, pudrowe samochody, schludnie ubrani mężczyźni, tego nie brakowało. Poza oczywistym, najważniejszym wątkiem, planem zapobiegnięcia zamachu, możemy przeniknąć do amerykańskiego świata sprzed 57 lat, a nie były to czasy równouprawnienia, maltretowane kobiety bały się odejść od swoich mężów, a rozwódki były wytykane palcami, trwała wojna w Wietnamie i kryzys kubański, politycy krzyczeli ze szklanych ekranów telewizorów, ludzie obawiali się broni atomowej i końca świata, ale był to też okres kin samochodowych, rozwoju pop-kultury, szalonych potańcówek i rock and rolla.
Serial nie jest wierną kopią powieści, o czym bardzo szybko się przekonałam. W tej kwestii jestem tradycjonalistką, nie lubię, gdy zmienia się zbyt wiele faktów, równocześnie pomijając wiele istotnych w książce wątków, na ich miejscu upychając wymyślone sceny i nowych bohaterów. Zabiegi wykorzystane w 22.11.63 w dużej mierze mnie do siebie przekonały. Aktorzy wypadli przekonująco w swoich rolach, w szczególności James Franco (Jake Epping), Sarah Gadon (Sadie Dunhill) i Daniel Webber (Lee Harvey Oswald).
22.11.63 to pozycja warta zapoznania, inna niż większość powstałych w ostatnim czasie seriali. Ostatnie sceny na długo pozostaną w mojej pamięci, wzruszając mnie tak samo jak końcówka powieści.
PS Lubicie oglądać seriale? Macie jakieś swoje ulubione?
Ja oglądam Pamiętniki wampirów. Właśnie trwa ostatni sezon.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym serialu, ale nie miałam okazji jeszcze nie niego spojrzeć.
UsuńNie mam za bardzo czasu na seriale i raczej nie lubie amerykańskich, choć zdarzało mi się czasem oglądać. Teraz jednak wolę nasze rodzime. Uwielbiam Rodzinę zastępczą i czasem oglądam bo tych odcinków było tyle, że człowiek po latach zapomniał. Ostatnio też ogłądałam fajny serial turecki. Moja córcia próbowała mnie namówić ostatnio na jakiś amerykański serial, ale zrezygnowałam bo oglądam skoki narciarskie, a to juz zabiera mi sporo czasu i nie zdążyłabym ze wszystkim.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam brytyjskie produkcje, z tych wymienionych u góry jedynie "The Five" jest wyprodukowany przez Brytyjczyków. Dosyć mocno różnią się od amerykańskich, które coraz częściej popadają w absurd.
UsuńJeśli lubisz Nasze rodzime seriale to być może "Belfer" by Ci się spodobał, zaledwie 10 odcinków po około 50 min. Mnie pozytywnie zaskoczył.
Skoki narciarskie też oglądam :)
Oglądałam Belfra i się w nim zakochałam! Świetny serial, szkoda że sezon taki krótki :( Szokiem było dla mnie to, że zazwyczaj nie oglądam polskich seriali - nie są w moim typie, ale ten był dla mnie ekstra.
OdpowiedzUsuńTo mamy wspólną miłość ;) Jestem ciekawa, czy będzie drugi sezon, bo zakończenie mogłoby to sugerować.
UsuńWłaśnie zaczynam przygodę z książką Dallas 1963, nie słyszałam o serialu - dzięki za ten post :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba. Według mnie to jedna z najlepszych powieści Kinga, a czytałam ich naprawdę sporo ;)
UsuńSzczerze mówiąc nigdy nie oglądałam seriali, bo nie miałam na nie zbytnio czasu.
OdpowiedzUsuńW zeszłym roku jednakże zaczęłam to zmieniać i do dziś oglądam. Póki co jestem zakochana w Mr. Robot, SKAM i O mnie się nie martw :)
Z Twojego posta spodobał mi się BELFER :)
Pozdrawiam,
http://my-little-world-olimpia.blogspot.com/
Mr. Robot to kolejny głośny serial, oglądałam go ;) Pozostałych dwóch nie znam. Muszę zaznajomić się z opisem.
UsuńJa niestety nie jestem człowiekiem serialów, rzadko coś oglądam i nic z powyższej listy nie znam :) Mój ulubiony jak dotąd to chyba Tudorowie, ale nie skończyłam go z braku czasu, koniecznie muszę do niego wrócić :)
OdpowiedzUsuńTudorów nie oglądałam. Kiedyś będę musiała nadrobić.
Usuńnic nie oglądałam z wymienionych;p
OdpowiedzUsuńZawsze można nadrobić ;)
UsuńO Belfrze słyszałam same dobre rzeczy :) I tak, lubię oglądać seriale - chociaż nie robię tego zbyt często. Ostatnio oglądam takie produkcje jak: Revenge, Once Upon A Time, Switched at Brith, Scandal i Gotowe na Wszystko ;)
OdpowiedzUsuńZnam tylko "Gotowe na wszystko"...
UsuńHOMELAND NAJLEPSZE! SUPER POST!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://roxyolsen.blogspot.com/
Jeszcze nie miałam okazji obejrzeć. Chyba lista mi się znowu wydłuża.
UsuńBelfra muszę koniecznie obejrzeć, wszyscy się zachwycają tym serialem :)
OdpowiedzUsuńPolecam! Jak na polskie realia to ta produkcja mocno się wybija.
UsuńNie znam żadnego.
OdpowiedzUsuńZawsze można poznać :)
Usuńzdjęcia kuszą i intrygują by poznać rolę postaci:)
OdpowiedzUsuńNa taki post czekałam! Za niedługo bo już za tydzień będę miała ferię, więc z przyjemnością jakiś serial oglądnę :))
OdpowiedzUsuńhttps://dreamerworldfototravel.blogspot.com/
Już od wiele osób słyszałam, że Belfer to świetny serial. Muszę sobie go w końcu obejrzeć.
OdpowiedzUsuńŻadnego z nich nie oglądałam :O
OdpowiedzUsuńZ tego kojarzę tylko Belfer, ale nie oglądałam - nie mam już więcej hbo go, więc pozostał mi smutek, jedyne szczęście, że zdążyłam ostatni sezon penny dreadful na HBO Go obejrzeć póki mi się abonament nie skończył.
OdpowiedzUsuńJa nie oglądam seriali bo nie mam czasu na to, niestety praca bardzo dużo mi zajmuje. I czasami pozwalam sobie na jakiś film, bywa tak że nawet miesiąc tv jest wyłączony :P
OdpowiedzUsuńrodzina Warrenów dla mnie 10/10 !
OdpowiedzUsuńWestworld własnie oglądam :)
resztę kojarzę :)
Końcówka Westworld jest genialna, Warrenowie świetni, a The Five gorąco polecam :)
Usuńa The Five trafia na listę oczekujących do obejrzenia seriali :)
OdpowiedzUsuń