21 czerwca minął rok mojej działalności w blogosferze. Nie mam pojęcia, kiedy zleciało tych 12 miesięcy... Zleciały bardzo szybko, chyba nawet przesadnie szybko, i choć nie nawiedza mnie dziwne przeświadczenie, że to dosłownie wczoraj pisałam Słowo wstępne, to doskonale pamiętam ilość obaw, które powstrzymywały mnie przed publikowaniem tekstów.
Kolejne dwa miesiące za nami. A ja standardowo muszę Was na
wstępie przeprosić za to, że moja regularność nadal pozostawia wiele do
życzenia. Nie taki był zamysł, ale jak zwykle wydarzyło się sporo (sporo
dobrego i tego mniej dobrego), i przez
sumę tego wszystkiego zabrakło mi chwil spokoju, ciszy, całkowitego
wyalienowania i skupienia, ażebym mogła usiąść z laptopem na kolanach, pisząc
dla Was nowe, ciekawe posty.