Rok 2008. Końcówka lutego. Dokładnie 23. Leżałam w łóżku, ale nie spałam, przyciskałam głowę do poduszki, zerkając na jaśniejący w mrocznym pokoju telewizor. Cały dom cichy, śpiący, ja rozbudzona, ring, flesze i Red Hot Chilli Peppers, Can't stop dochodzące z innej części świata. Michael Buffer zapowiada bokserów, swoim unikalnym głosem. Let's get ready to rumble! Kibice szaleją. Czuję dreszcz emocji. Ibragimov porusza się na boki, usta ściągnięte, skupione spojrzenie, ale kim jest ten drugi bokser, kim jest trzydziestojednoletni Ukrainiec w czerwonych spodenkach Hugo Bossa, na którego twarzy próżno szukać strachu? Spaceruje po ringu pewny siebie, 49 wygranych, 44 przez nokaut, tylko 3 przegrane walki. Imponujące wyniki. Publiczność go kocha. Dostrzegam żółto - błękitne flagi. Walka trwa. Obserwuję ją w skupieniu. Imbragimov przegrywa na punkty, to koniec jego kariery. Bracia Klitschko dominują w wadze ciężkiej. Można ich kochać albo nienawidzić, ale nie można przejść obok nich obojętnie.
Od 23 lutego nie ominęłam ani jednej walki ukraińskich bokserów. Vitali, starszy z braci zakończył już sportową karierę, a Wladimir próbuje odbić się od dna, po listopadowej, bolesnej przegranej z Fury'm. W moich oczach stanęły łzy, kiedy świat świętował, w końcu bracia Klitschko ustępują miejsca nowemu, już nie zabijają wagi ciężkiej swoją powtarzalnością i dominacją, ich czas powoli przemija, według mnie, wraz z tym dobiega końca pewna epoka boksu. Pomyślałam wtedy, że to niesprawiedliwe. Niesprawiedliwe było to, że ludzie życzyli im przegranej, bo widzieli tylko dwóch postawnych mężczyzn, którzy wychodzili na deski i wygrywali. Co jednak kryje się za ich sukcesami? Jaki był ich start? Dlaczego akurat im się udało?
Vitali urodził się w 1971 roku, pięć lat później na świat przyszedł Wladimir. Nikt nie planował ich sportowej kariery, nikt nie zakładał, że staną się mistrzami świata w wadze ciężkiej, nikt nie mógł przypuszczać jak potoczą się losy dwóch ukraińskich braci.
Ich życie to ciągłe przeprowadzki, jak sami wspominają, jako dzieci zjeździli niemal cały Związek Radziecki. Z żadnym miejscem nie mogli czuć się związani, nie mieli przyjaciół, w szkole zawsze byli tymi nowymi. Mieli jednak siebie.
Wychowywali się pod czujnym okiem ojca, wojskowego. W domu panowała żołnierska dyscyplina, nieposłuszeństwo kończyło się karami cielesnymi. Dorastali, ucząc się walczyć o swoje. Pod nieobecność pracujących rodziców, sześcioletni Vitali zajmował się młodszym bratem. Więź, która między nimi się zrodziła, trwa do dnia dzisiejszego, zauważalna jest, podczas każdej walki. Jeden brat na ringu, a drugi tuż przy linach: skacze, porusza się energicznie, krzyczy, jakby sam toczył bój z rywalem.
Nastoletni Vitali, zafascynowany Brucem Lee, ćwiczył karate w uszytym z prześcieradła kimono, a następnie zaczął trenować amatorsko kick - boxing, parę razy zdobywając mistrzostwo. Potem przyszedł czas na boks i pasmo sukcesów. W 1996 roku zaczęła się jego zawodowa kariera. Wladimir zaprowadzony przez starszego brata na jeden z treningów, rozpoczął swoją własną sportową karierę.
Później była przeprowadzka do Niemiec i narodziny bokserskich legend. Pasmo sukcesów. Rzesze wiernych kibiców. Pieniądze. Sława. To widzieliśmy my, ci po drugiej stronie szklanego ekranu, widzieliśmy dwóch mężczyzn, którzy coraz pewniej poczynali sobie w sportowym światku, zdobywając niemal wszystkie możliwe pasy w swojej kategorii wagowej. Ale czy rzeczywiście droga na szczyt była taka łatwa?
Za sukcesami braci Klitschko stoi niewątpliwie: upór i ciężka praca. Obrali cel - mistrzostwo, i skrupulatnie do niego dążyli, poświęcając temu swoje życie. Ludzie się dziwili, dwójka nad wyraz inteligentnych mężczyzn, biegle mówiących w kilku językach, na pierwszy rzut oka wyglądający jak pracownicy wielkich korporacji, mogli wybrać każdą inną drogę, dlaczego akurat boks?
Na pewno Ty, również nieraz usłyszałeś podobne pytania: Po co, dlaczego, może lepiej spróbuj, czegoś innego, czy to na pewno dla Ciebie? Zadawane w dobrej wierze, czy nie, nie powinny mieć wpływu na Twoje decyzje i Twoje życie! Pamiętaj o tym. Nie zbaczaj z obranego kursu tylko, dlatego, że ktoś inny uważa, że sobie nie poradzisz. Zwątpienia, trudne momenty zdarzają się każdemu. Vitali przyznaje, że nie zawsze było łatwo. Wiele razy pojawiały się chwile zwątpienia, kryzysy. Niejednokrotnie zadawał sobie pytanie: Po co to wszystko? Ciało odmawiało mu posłuszeństwa, bolały go mięśnie, doskwierał mu dotkliwy ból, nie poddawał się jednak, chociaż tego domagał się jego umysł, trenował uparcie dalej, pracował jeszcze ciężej. W 2000 roku, wygrywał starcie z Byrdem na punkty, kiedy nagle ku zaskoczeniu wszystkich, zrezygnował. Został wyśmiany przez cały sportowy świat. Nikogo nie obchodziło to, że nabawił się kontuzji pleców, która była na tyle poważna, że mogła zakończyć jego karierę. Potrzebował wsparcia, motywacji, która podźwignęłaby go do góry. Zbawienny okazał się list od byłego mistrza Maxa Schmelinga. Wiele razy znajdowałem się w dołku, ale najważniejsze żeby tam nie zostać. Musisz znaleźć siłę żeby się podźwignąć i dalej robić swoje, pisał Max.
Swoje problemy miał też Wladimir. Po porażce z Sandersem w 2003 roku, miał wrócić na piedestał sławy, wygrywając już rok później z Brewsterem, nie udało się jednak, skończył walkę na deskach, z trudem utrzymywał się na nogach, gdy zmierzał do swojego narożnika, podejrzewano krwawienie w mózgu, przetransportowany karetką do szpitala, próbował przeprosić brata za to, co się stało.
Myślę, że to koniec, z ust starszego brata padły takie słowa następnego dnia. Nikt już nie wierzył. Okrzyknięto koniec jego kariery. Nikt nie sądził, że Wladimir zdoła się podźwignąć do góry. Kibice zgodnie uznali, że nie miał serca do boksu. Młodszemu z braci ciężko było uwierzyć w to, że w ułamku sekundy, stoczył się ze szczytu góry na samo dno. Przewartościował swoje życie, zadał sobie pytanie: Czego chcę od życia? Liczyło się już tylko to, czego on chciał, a marzył o powrocie na ring. To nie był koniec. Musiał jedynie to udowodnić. Zmienił sztab szkoleniowy, zaczął wszystko od nowa. Musiał pracować jeszcze ciężej na zaufanie kibiców. W 2005 roku stanął do walki z niezwyciężonym Peterem, trzy razy leżał na deskach, podnosił się i walczył dalej, walczył nie tylko o swoje zwycięstwo, walczył o powrót, walczył o swoją karierę, walczył o swoje marzenia. Wygrał na punkty. Odbił się od dna. Zyskał szacunek i miłość kibiców, udowodnił, że był prawdziwym mistrzem.
Jaka powinna być osoba, która osiąga sukces? Bracia Klitschko są dowodem na to, że nie istnieje jedynie jedna grupa ludzi, którym się udaje. Od dziecka się różnili. Starszy był tym żywszym, który wpadał na szalone pomysły, młodszy tym zdecydowanie spokojniejszym, który podążał w ślad za bratem. Vitali to urodzony wojownik, przez Wladimira Zolotarewa, jednego ze swoich pierwszych trenerów, nazywany kamieniem, którego ciężko było nauczyć, czegoś nowego, Wladimir natomiast to glina, którą zdecydowanie prościej było ulepić jednakże już nie wypalić, wojownikiem musiał się stać, nie był tak charakterny jak Vitali. Starszy z braci uparcie podąża do upatrzonego celu, młodszy po drodze lawiruje, spełnia inne, mniejsze cele, ale mimo wszystko, nadal idzie w kierunku celu nadrzędnego. Jednak coś ich łączy: determinacja, dążenie do perfekcji, wola walki, siła wewnętrzna, zaangażowanie, miłość do boksu, wiara w siebie i w swoje umiejętności, pokora, nieustanna praca, talent, motywacja i wyzbycie się paraliżującego strachu. Jak widzisz, wszystko w zasięgu Twoich rąk!
Chciałabym zwrócić Wam uwagę na jeszcze jeden, bardzo istotny fakt. Bracia Klitschko, odkąd wyznaczyli sobie cel nadrzędny, żyli nim, podporządkowali mu swoje życia. Wladimir na swoją pierwszą walkę w boksie zawodowym szedł zdenerwowany i przerażony. Co by się stało, gdyby poddał się emocjom? Prawdopodobnie nigdy nie zostałby mistrzem. Wiecie, co mu pomogło? Koncentracja. Myślał tylko o walce, o swoim TU i TERAZ, nieważne było to, co działo się wokół, był całkowicie skupiony na strategii. Jak się okazuje, cała walka toczy się poza ringiem, a nie na nim: przygotowanie, sumienna praca, wyrzeczenia, ból i świadomość, że nie można przestać ani na moment. To uczyniło go mistrzem. Jeśli chcesz wspiąć się na swój wymarzony szczyt, każdego dnia musisz zbliżać się do mistrzostwa, nie możesz odpuszczać, załamywać się. Nieważne, czy jesteś wojownikiem, czy brakuje Ci pewnych cech, pracuj nad sobą, pracuj nad swoim charakterem! Bracia Klitschko sięgając po raz pierwszy po mistrzostwo, udowodnili, że ciężką pracą i odpowiednim nastawieniem, można dokonać wszystkiego, nawet tego, co dzisiaj wydaje Ci się niemożliwe do osiągnięcia!
Od 23 lutego nie ominęłam ani jednej walki ukraińskich bokserów. Vitali, starszy z braci zakończył już sportową karierę, a Wladimir próbuje odbić się od dna, po listopadowej, bolesnej przegranej z Fury'm. W moich oczach stanęły łzy, kiedy świat świętował, w końcu bracia Klitschko ustępują miejsca nowemu, już nie zabijają wagi ciężkiej swoją powtarzalnością i dominacją, ich czas powoli przemija, według mnie, wraz z tym dobiega końca pewna epoka boksu. Pomyślałam wtedy, że to niesprawiedliwe. Niesprawiedliwe było to, że ludzie życzyli im przegranej, bo widzieli tylko dwóch postawnych mężczyzn, którzy wychodzili na deski i wygrywali. Co jednak kryje się za ich sukcesami? Jaki był ich start? Dlaczego akurat im się udało?
Vitali urodził się w 1971 roku, pięć lat później na świat przyszedł Wladimir. Nikt nie planował ich sportowej kariery, nikt nie zakładał, że staną się mistrzami świata w wadze ciężkiej, nikt nie mógł przypuszczać jak potoczą się losy dwóch ukraińskich braci.
Ich życie to ciągłe przeprowadzki, jak sami wspominają, jako dzieci zjeździli niemal cały Związek Radziecki. Z żadnym miejscem nie mogli czuć się związani, nie mieli przyjaciół, w szkole zawsze byli tymi nowymi. Mieli jednak siebie.
Wychowywali się pod czujnym okiem ojca, wojskowego. W domu panowała żołnierska dyscyplina, nieposłuszeństwo kończyło się karami cielesnymi. Dorastali, ucząc się walczyć o swoje. Pod nieobecność pracujących rodziców, sześcioletni Vitali zajmował się młodszym bratem. Więź, która między nimi się zrodziła, trwa do dnia dzisiejszego, zauważalna jest, podczas każdej walki. Jeden brat na ringu, a drugi tuż przy linach: skacze, porusza się energicznie, krzyczy, jakby sam toczył bój z rywalem.
Nastoletni Vitali, zafascynowany Brucem Lee, ćwiczył karate w uszytym z prześcieradła kimono, a następnie zaczął trenować amatorsko kick - boxing, parę razy zdobywając mistrzostwo. Potem przyszedł czas na boks i pasmo sukcesów. W 1996 roku zaczęła się jego zawodowa kariera. Wladimir zaprowadzony przez starszego brata na jeden z treningów, rozpoczął swoją własną sportową karierę.
Później była przeprowadzka do Niemiec i narodziny bokserskich legend. Pasmo sukcesów. Rzesze wiernych kibiców. Pieniądze. Sława. To widzieliśmy my, ci po drugiej stronie szklanego ekranu, widzieliśmy dwóch mężczyzn, którzy coraz pewniej poczynali sobie w sportowym światku, zdobywając niemal wszystkie możliwe pasy w swojej kategorii wagowej. Ale czy rzeczywiście droga na szczyt była taka łatwa?
Za sukcesami braci Klitschko stoi niewątpliwie: upór i ciężka praca. Obrali cel - mistrzostwo, i skrupulatnie do niego dążyli, poświęcając temu swoje życie. Ludzie się dziwili, dwójka nad wyraz inteligentnych mężczyzn, biegle mówiących w kilku językach, na pierwszy rzut oka wyglądający jak pracownicy wielkich korporacji, mogli wybrać każdą inną drogę, dlaczego akurat boks?
Na pewno Ty, również nieraz usłyszałeś podobne pytania: Po co, dlaczego, może lepiej spróbuj, czegoś innego, czy to na pewno dla Ciebie? Zadawane w dobrej wierze, czy nie, nie powinny mieć wpływu na Twoje decyzje i Twoje życie! Pamiętaj o tym. Nie zbaczaj z obranego kursu tylko, dlatego, że ktoś inny uważa, że sobie nie poradzisz. Zwątpienia, trudne momenty zdarzają się każdemu. Vitali przyznaje, że nie zawsze było łatwo. Wiele razy pojawiały się chwile zwątpienia, kryzysy. Niejednokrotnie zadawał sobie pytanie: Po co to wszystko? Ciało odmawiało mu posłuszeństwa, bolały go mięśnie, doskwierał mu dotkliwy ból, nie poddawał się jednak, chociaż tego domagał się jego umysł, trenował uparcie dalej, pracował jeszcze ciężej. W 2000 roku, wygrywał starcie z Byrdem na punkty, kiedy nagle ku zaskoczeniu wszystkich, zrezygnował. Został wyśmiany przez cały sportowy świat. Nikogo nie obchodziło to, że nabawił się kontuzji pleców, która była na tyle poważna, że mogła zakończyć jego karierę. Potrzebował wsparcia, motywacji, która podźwignęłaby go do góry. Zbawienny okazał się list od byłego mistrza Maxa Schmelinga. Wiele razy znajdowałem się w dołku, ale najważniejsze żeby tam nie zostać. Musisz znaleźć siłę żeby się podźwignąć i dalej robić swoje, pisał Max.
Swoje problemy miał też Wladimir. Po porażce z Sandersem w 2003 roku, miał wrócić na piedestał sławy, wygrywając już rok później z Brewsterem, nie udało się jednak, skończył walkę na deskach, z trudem utrzymywał się na nogach, gdy zmierzał do swojego narożnika, podejrzewano krwawienie w mózgu, przetransportowany karetką do szpitala, próbował przeprosić brata za to, co się stało.
Myślę, że to koniec, z ust starszego brata padły takie słowa następnego dnia. Nikt już nie wierzył. Okrzyknięto koniec jego kariery. Nikt nie sądził, że Wladimir zdoła się podźwignąć do góry. Kibice zgodnie uznali, że nie miał serca do boksu. Młodszemu z braci ciężko było uwierzyć w to, że w ułamku sekundy, stoczył się ze szczytu góry na samo dno. Przewartościował swoje życie, zadał sobie pytanie: Czego chcę od życia? Liczyło się już tylko to, czego on chciał, a marzył o powrocie na ring. To nie był koniec. Musiał jedynie to udowodnić. Zmienił sztab szkoleniowy, zaczął wszystko od nowa. Musiał pracować jeszcze ciężej na zaufanie kibiców. W 2005 roku stanął do walki z niezwyciężonym Peterem, trzy razy leżał na deskach, podnosił się i walczył dalej, walczył nie tylko o swoje zwycięstwo, walczył o powrót, walczył o swoją karierę, walczył o swoje marzenia. Wygrał na punkty. Odbił się od dna. Zyskał szacunek i miłość kibiców, udowodnił, że był prawdziwym mistrzem.
Jaka powinna być osoba, która osiąga sukces? Bracia Klitschko są dowodem na to, że nie istnieje jedynie jedna grupa ludzi, którym się udaje. Od dziecka się różnili. Starszy był tym żywszym, który wpadał na szalone pomysły, młodszy tym zdecydowanie spokojniejszym, który podążał w ślad za bratem. Vitali to urodzony wojownik, przez Wladimira Zolotarewa, jednego ze swoich pierwszych trenerów, nazywany kamieniem, którego ciężko było nauczyć, czegoś nowego, Wladimir natomiast to glina, którą zdecydowanie prościej było ulepić jednakże już nie wypalić, wojownikiem musiał się stać, nie był tak charakterny jak Vitali. Starszy z braci uparcie podąża do upatrzonego celu, młodszy po drodze lawiruje, spełnia inne, mniejsze cele, ale mimo wszystko, nadal idzie w kierunku celu nadrzędnego. Jednak coś ich łączy: determinacja, dążenie do perfekcji, wola walki, siła wewnętrzna, zaangażowanie, miłość do boksu, wiara w siebie i w swoje umiejętności, pokora, nieustanna praca, talent, motywacja i wyzbycie się paraliżującego strachu. Jak widzisz, wszystko w zasięgu Twoich rąk!
Chciałabym zwrócić Wam uwagę na jeszcze jeden, bardzo istotny fakt. Bracia Klitschko, odkąd wyznaczyli sobie cel nadrzędny, żyli nim, podporządkowali mu swoje życia. Wladimir na swoją pierwszą walkę w boksie zawodowym szedł zdenerwowany i przerażony. Co by się stało, gdyby poddał się emocjom? Prawdopodobnie nigdy nie zostałby mistrzem. Wiecie, co mu pomogło? Koncentracja. Myślał tylko o walce, o swoim TU i TERAZ, nieważne było to, co działo się wokół, był całkowicie skupiony na strategii. Jak się okazuje, cała walka toczy się poza ringiem, a nie na nim: przygotowanie, sumienna praca, wyrzeczenia, ból i świadomość, że nie można przestać ani na moment. To uczyniło go mistrzem. Jeśli chcesz wspiąć się na swój wymarzony szczyt, każdego dnia musisz zbliżać się do mistrzostwa, nie możesz odpuszczać, załamywać się. Nieważne, czy jesteś wojownikiem, czy brakuje Ci pewnych cech, pracuj nad sobą, pracuj nad swoim charakterem! Bracia Klitschko sięgając po raz pierwszy po mistrzostwo, udowodnili, że ciężką pracą i odpowiednim nastawieniem, można dokonać wszystkiego, nawet tego, co dzisiaj wydaje Ci się niemożliwe do osiągnięcia!
Znajdziesz mnie tutaj:
Zupełnie nie mój świat ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, że możesz boksu nie lubić, ale dyscyplina sportu jest tu najmniej istotna. Chodziło mi o przedstawienie cech charakteru i postawy życiowej osób, które odnoszą sukces, po to żebyś my, zwykli ludzie, mogli zrozumieć, że człowiekiem sukcesu może stać się każdy z Nas, wystarczy tylko zmienić nastawienie i podejście.
Usuńto prawda! Kazdy moze odniesc sukces :)
Usuńto jest Człowiek, który nie boi przyznać się do tego że jest tylko człowiekiem i się boi ale bierze się w garść i po prostu walczy
OdpowiedzUsuńKażdy z Nas powinien walczyć o marzenia :)
Usuńtak dokładnie! to nasz cel w życiu:)
Usuńśrodowo!
UsuńPodziwiam takie osoby, które pomimo wszystkich przeciwności idą do przodu. O braciach Klitschko nigdy wcześniej nie słyszałam. Ciekawe postaci! :)
OdpowiedzUsuńJa również, i nie ma większego znaczenia czy dana osoba jest sportowcem, aktorem czy sklepikarzem zza rogu. A bracia Klitschko są bardzo ciekawymi, inspirującymi postaciami :)
UsuńMyślę że warto walczyć o swoje, a każda porażka (upadek) powinna być takim kopniakiem aby iść dalej do przodu ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, chociaż niektórzy przy najmniejszym potknięciu rezygnują. Mnie osobiście porażki bardziej motywują niż potencjalne sukcesy ;)
UsuńBardzo motywujący wpis :)
OdpowiedzUsuńNazwisko znam, ale panami nigdy nie byłam i nie będę zainteresowana :) Ale to nie zmienia faktu, że są bardzo motywującymi postaciami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
Nie jestem zainteresowana boksem, ale ich historia jest niesamowita! Podziwiam ludzi, którzy pomimo swojego upadku nie poddają się, większość odpuszcza. Myślę, że każdy powinien z nich brać przykład, nawet ten co nie jest zainteresowany tą dziedziną sportu. Świetny wpis :) Kolejny, który przeczytałam z zapartym tchem ! <3
OdpowiedzUsuńhttp://wazkowa.blogspot.com
Dokładnie, dlatego zdecydowałam się przedstawić ich historię na swoim blogu. To nie miał być wpis skierowany jedynie do osób interesujących się sportem, czy konkretnie boksem, zależało mi na tym żeby pokazać, iż każdy z Nas może zrealizować swoje dziecięce marzenie, a ludzie, którym się udało nie różnią się od Nas jakoś szczególni, tylko podejście, nastawienie do świata mają inne, lepsze, ale my też możemy takie mieć, jeśli tylko zechcemy i uwierzymy w siebie. A porażki... One przytrafiają się każdemu, nawet tym największym.
UsuńNie interesuje mnie kompletnie świat sportu, jestem antysportowcem, ale podziwiam sportowców za ciągłą pracę, niepoddawanie się, wyczerpujące ćwiczenia i wytrwałość po to, aby być najlepszymi. Teraz do tego grona, dzięki Twojemu postowi, dołączyli również bracia Klitschko.
OdpowiedzUsuńJa też za determinację, ciągłą pracę i motywację, podziwiam sportowców. Udowadniają, że nie trzeba zaczynać z uprzywilejowanej pozycji żeby odnieść sukces, wszystko w Naszych rękach.
UsuńNie interesuję się boksem, ale o braciach Klitschko oczywiście słyszałam, choć nie znałam szczegółów z ich życia. Sama uprawiałąm kiedyś sport wyczynowo i wiem jak drobne sukcesy i poprawianie własnych wyników determinuje do jeszcze cięższej pracy. Sport właśnie wyrabia w ludziach cechy, które przydają się w innych dziedzinach życia.
OdpowiedzUsuńIstotny temat poruszyłaś. Również uważam, że sport kształtuje charakter, ale jeśli ktoś nie ma z nim styczności na co dzień, sam powinien wypracować sobie mentalność mistrza w wybranej przez siebie dziedzinie życia.
UsuńWarto mieć marzenia i je realizować :)
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący wpis! Zawsze powinniśmy walczyć o siebie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
xxBasia
Bardzo inspirujące postacie :D
OdpowiedzUsuńZapraszam :
unnormall.blogspot.com
Czytałam z zapartym tchem. Na prawdę świetny tekst. Bardzo motywujący. Życie wielkich sportowców jest jak najbardziej pełne w różne doświadczenia, które uczą. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, dlatego lubię wyciągać niuanse z ich życia na światło dzienne, inspirując się nimi :)
UsuńRównież pozdrawiam.
Bardzo ciekawy wpis, wiedziałam kim są, ale fajnie poczytać o ich drodze na szczyt :) Racja ważne się nie poddawać i robić swoje :) Pozdrawiam i obserwuję!
OdpowiedzUsuńNo właśnie żeby osiągnąć sukces potrzebne są jasno sprecyzowany cel, motywacja i ciężka praca. Sukces sam się nie osiągnie.
OdpowiedzUsuńOtóż to, nie można o tym zapominać.
UsuńBracia są dowodem na to, że nigdy nie można się poddawać :) Chociaż oni mają o tyle lepiej że nie poddają się i jeszcze cuudownie zarabiają :D
OdpowiedzUsuńZarabiają duże pieniądze, ale tylko dlatego, że ciężko pracowali i pracują na swój sukces, jednakże to może być motywujące. W nich podoba mi się jeszcze to, że nieustannie się rozwijają, uczą się, chwytają się różnych rzeczy, dużo osób uprawiających sport nie kończy studiów, oni zrobili doktoraty.
UsuńFaktycznie ich historia jest bardzo inspirująca!
OdpowiedzUsuńŚwietny przykład pokazujący, jak wiele możemy zdziałać w swoim życiu ciężką pracą, uporem, nie załamywaniem się. Należy dążyć do celu bez względu na trudności, a osiągniemy swój szczyt, swoje pragnienia i marzenia
OdpowiedzUsuń