Powoli wracam do żywych (mam nadzieję, że cieszycie się z tego powodu, bo ja jestem podekscytowana tak samo jak za pierwszym razem, gdy siedziałam przed ekranem laptopa, wystukując na klawiaturze swój pierwszy wpis). Nie było mnie aż dwa długie tygodnie, które może i minęły błyskawicznie, ale ilekroć zaglądałam na swojego bloga, miałam wrażenie, że upływają długie tygodnie albo i miesiące.
Przerwy są w życiu potrzebne żeby móc w spokoju i ciszy (nierzadko w odosobnieniu) zastanowić się nad tym, czy aby na pewno zmierza się we właściwym kierunku i robi się to, co naprawdę się chce. Czasami okazuje się, że podąża się donikąd, albo w odwrotną stronę (tak, wiem, że to brzmi brutalnie, ale czasem i takie sytuacje mają miejsce), a czasami po prostu, człowiek uświadamia sobie, że stracił większość pasji i bodźców, które motywowały do nie przerywania wędrówki. Nie mogę powiedzieć, że ja straciłam całą pasję, bo to byłoby kłamstwem, pewnego dnia zrozumiałam jednak, że czas zadać sobie po raz kolejny DOBRE PYTANIA. Dodałam jednakże jeszcze jedno do mojej listy, bardzo istotne.
Czego oczekuję od siebie?
To nie było wcale takie trudne pytanie jak mogłoby się wydawać. Wiecie, wyznaję zasadę, że nie istnieją trudne pytania, co najwyżej istnieją jedynie trudne odpowiedzi. To odpowiedzi niekiedy nie chcą przechodzić przez Nasze gardła, bo są niewygodne, bolesne, obnażają Nasze słabości czy uwypuklają porażki.
Pisałam już o tym wielokrotnie, ale napiszę to jeszcze raz. Nie bójcie się pytać. Tylko ten, kto pyta, znajduje odpowiedzi.
Przerwa pozwoliła mi ochłonąć. Już teraz mogę śmiało powiedzieć, że wracam z pełną głową nowych pomysłów i inspiracji.
Oczywiście, jak zapewne zauważyliście, nieustannie powtarzam, żeby nigdy się nie zatrzymywać, tylko iść przed siebie. To, że zrobiłam sobie dłuższą przerwę (dłuższą w moim odczuciu, być może Wy w ogóle nie odczuliście mojej nieobecności), nie oznacza, że rzuciłam wszystko i stanęłam w miejscu z założonymi rękoma. Wręcz przeciwnie. Zrobiłam mały rozrachunek ze swoim życiem, żeby wszystko to, o czym będę pisała w najbliższym czasie, było oparte w stu procentach na moim doświadczeniu i prawdzie, i nadal konsekwentnie nie zbaczałam z dążenia do swojego nadrzędnego celu (pierwszy ważny etap jest w fazie końcowej, co napawa mnie jeszcze większym optymizmem; trzymajcie za mnie kciuki!).
Już teraz śmiało mogę powiedzieć, że jednym z moich bodźców motywacyjnych były życzliwe osoby. W chaszczach nieżyczliwości, w betonowej bieganinie, bardzo łatwo jest się zgubić. Ale któż z Nas się nie myli, któż z Nas nie błądzi? Każdy z Nas. Cała zabawa polega na tym żeby umieć się odnaleźć. Cofajcie się, wracajcie na start, startujcie od nowa, szukajcie nowych dróg, nowych kierunków! Nie bójcie się tego.
Jesteśmy istotami społecznymi, i chociaż bywają dni, że wolimy ulec alienacji, to nie uciekniemy w pełni od drugiego człowieka.
Mieczysław Maliński kiedyś rzekł:
Wśród morza ewentualności: tego, co potrzebne, mniej potrzebne i zbyteczne, tego, co przyjemne, a pożyteczne, tego, co szkodliwe, bardziej szkodliwe, a smakowite, tego, co opłacalne, bardziej opłacalne, a krzywdzące drugiego człowieka, tego, co prawdziwe, mniej prawdziwe, kłamliwe, ale dające korzyści. Nie zgubić się w tym gąszczu ani nie rozstrzygać fałszywie. Nie zgubić się ani na chwilę, ani na miesiąc, ani na całe życie. Umieć wrócić, gdy się pobłądzi. Umieć odkryć błąd, przyznać się do tego, że się było nieuczciwym, brutalnym, egoistycznym, że się skrzywdziło drugiego człowieka. Potrzeba drugiego człowieka, który pomoże, ostrzeże, upomni w imię dobra, życzliwości. Potrzeba drugiego człowieka, który uratuje od rozpaczy. Potrzeba człowieka wiernego, który nie zdradzi nie odejdzie, nie opuści, nie zdarzy się czas próby, niepowodzeń, klęsk, katastrof życiowych, gdy wszyscy się odsuną, potępią, zapomną, który pocieszy, podeprze, poda rękę, pozwoli uwierzyć siebie, przyniesie nadzieję i radość. (...) Czas jest zawsze tym egzaminatorem, przed którym nie ostanie się żadna złuda, zaślepienie.
Pamiętajcie, umiejętność zadawania sobie dobrych pytań, zrozumienia, czego chce się od życia, dostrzegania swoich pomyłek i odnajdywania się, gdy się pobłądzi, jest kluczem do przyszłych sukcesów.
Znajdziesz mnie tutaj:
Zawsze uważałam, że niektóre pytania są trudne, ale często te trudne pytania są też dobre, bo dzięki temu można się od siebie dowiedzieć, czego się oczekuję. Nie powiem, ja raczej takich pytań unikam, ale chyba muszę postarać się to zmienić. Popieram to co napisałaś w tym poście.
OdpowiedzUsuńAkurat fanką F1, nie jestem. Za to mój chłopak interesuje się samochodami, a co za tym idzie, F1 też ogląda. Ja z kolei oglądnęłam film "wyścig" tak po prostu. Trochę ze względu na to, że mój chłopak wybierał film, a poza tym na jednym z blogów spotkałam się z recenzją, którą mnie zaciekawiła, a autorka bloga napisała, że poleca ten film każdemu. Ja w pełni popieram jej zdanie. A Ty? Jesteś fanką F1?
Dlatego ja lubię pytania, które inni uważają za trudne, bo tylko w ten sposób można lepiej poznać siebie. Warto co jakiś czas sobie zadać taki zestaw i stoczyć w głowie szczery monolog.
UsuńJa "Wyścig" polecam każdemu i już przed premierą w ciemno polecałam osobom, które F1 się nie interesują. Do kina wybrałam się z koleżanką, która fanką motoryzacji nie jest (w ogóle unika kibicowania i oglądania sportu), a filmem była zachwycona i polecała go swoim znajomym później. Oglądałam go już niezliczoną ilość razy. "Wyścig" i "Senna" to dwie pozycje, które powinno się obejrzeć, moim zdaniem, więc jeśli "Senny" nie widziałaś to też polecam, aczkolwiek to już film bez fajerwerków, bo w 100% stworzony z rzeczywistych materiałów - z fragmentów wywiadów czy wyścigów. A F1 bardzo lubię, zresztą ja jestem sportowym freakiem :D
Ważne jest to, aby zadawać pytania i nie uciekać od odpowiedzi. Jesteśmy w stanie osiągnąć rozwój, zamiast tkwić w stagnacji.
OdpowiedzUsuń