Te pytania nie są mi obce, bo co jakiś czas mierzę się z brakiem natchnienia i chwilowymi stanami marazmu, zazwyczaj ma to miejsce, kiedy skupiam się na jednym zadaniu przez długie tygodnie bądź miesiące. Czuję się wtedy zmęczona, ospała, bez życia, nie mam siły i chęci żeby wstać z łóżka. Najchętniej zapadłabym w sen zimowy, budząc się dopiero wiosną.
Kiedyś w żaden sposób nie umiałam sobie z tym radzić. Potrafiłam rzucić z dnia na dzień wykonywaną pracę, zaniechać dążenia do danego celu, tylko, dlatego, że danego dnia nie miałam ochoty na nic innego niż odpoczywanie, słuchanie muzyki bądź bezmyślne gapienie się w ekran telewizora.
Dlaczego tak się dzieje?
Niekiedy jest to wynikiem przepracowania, zmęczenia danym tematem, światełkiem alarmowym, że czas wyzbyć się monotonii w Naszym życiu, organizm daje Nam do zrozumienia, że chce odpocząć, jemu też należą się krótkie wakacje, choćby kilkudniowy urlop.
Jeśli borykamy się z jakimś problemem, warto się nad nim głębiej zastanowić. Dzięki temu, dajemy sobie szansę zrozumieć, z czym mamy do czynienia. Jeśli poznamy istotę Naszych problemów, zdecydowanie szybciej uda Nam się zwalczyć sam problem. Nie bądźmy Don Kichotami, którzy mierzą się z wiatrakami! Weźmy sprawy w swoje ręce.
Zatem: Czym jest w ogóle marazm, a czym natchnienie?
Marazm to stan zobojętnienia na otaczający Nas świat; nie interesuje Nas to, co dzieje się wokół, wykazujemy się brakiem zaangażowania, pozwalamy dobrowolnie żeby życie przelatywało przez Nasze palce. Nie brzmi przyjemnie, prawda? To, dlaczego tak często poddajemy się temu stanowi, nie robiąc nic żeby wrócić do normalnego trybu dnia?
Natchnienie - stan, w którym spełniamy się twórczo, oddajemy się bezgranicznie Naszej pasji, Nasza dźwignia do wprowadzania zmian i ulepszania życia.
Jak zatem odnaleźć utraconą dźwignię, inspirację, chęć do działania czy natchnienie?
Natchnienie - stan, w którym spełniamy się twórczo, oddajemy się bezgranicznie Naszej pasji, Nasza dźwignia do wprowadzania zmian i ulepszania życia.
Pewnego dnia zaczęłam zastanawiać się nad tym, co mnie relaksuje, co potrafi mnie podźwignąć z miejsca, co mnie inspiruje. Wypisałam na kartce wszystko to, co pomaga mi się uporać z marazmem i przystąpiłam do działania. Okazało się, że w zadziwiająco krótkim czasie, na nowo odzyskałam ochotę do działania.
Moja lista jest długa i bardzo pomocna. Dzięki niej uświadomiłam sobie jak wiele, na ogół nieistotnych drobiazgów, mnie inspiruje. Wiecie, to może być dosłownie wszystko, cichy szum wody, szelest liści, ulubiona muzyka, gra na gitarze, malowanie, oglądanie ulubionego serialu, rozmowa z przyjacielem, spacer po parku, obserwowanie ptaków, przechadzka po górach, jazda na rowerze czy rozwiązywanie krzyżówek. To tylko kilka przykładów, a uwierzycie mi, jest ich nieskończenie wiele.
Zastanówcie się nad tym!
Moja lista jest długa i bardzo pomocna. Dzięki niej uświadomiłam sobie jak wiele, na ogół nieistotnych drobiazgów, mnie inspiruje. Wiecie, to może być dosłownie wszystko, cichy szum wody, szelest liści, ulubiona muzyka, gra na gitarze, malowanie, oglądanie ulubionego serialu, rozmowa z przyjacielem, spacer po parku, obserwowanie ptaków, przechadzka po górach, jazda na rowerze czy rozwiązywanie krzyżówek. To tylko kilka przykładów, a uwierzycie mi, jest ich nieskończenie wiele.
Zastanówcie się nad tym!
Niech to będzie kolejne Wasze zadanie. Zróbcie listę tego, co odrywa Was od monotonii i Was inspiruje. Spoglądajcie często na tę listę i wcielajcie ją w życie za każdym razem, gdy pomyślicie - Nie chce mi się, bądź nie mam siły!
Znajdziesz mnie tutaj:
Dobra muzyka sprawia, że chce mi się żyć. Nabieram nowych sił, kiedy obejrzę dobry film, pójdę na spacer, popatrzę na swojego psa. Dużo mam takich "pobudzaczy", ale fakt, marazm dopada mnie dość często i nie chce odpuścić. Wtedy zazwyczaj nie słucham go i staram się żyć dalej, bo jeśli zatopię się w smutku, przygaszeniu i otępieniu, będzie tylko gorzej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jedyna słuszna postawa! Życzę dalszej wytrwałości.
UsuńRównież pozdrawiam.
Zawsze potrzebujemy odpoczynku, długotrwałe zajmowanie się daną czynnością, nawet przyjemną, po pewnym czasie prowadzi nas do zmęczenia, marazmu. Tak jak od długotrwałego wysiłku intelektualnego potrzebujemy przerwy, naładować akumulatory poprzez wysiłek fizyczny, tak od różnych czynności podobnie. Potrzebujemy wypełniać nasze życie wieloma wypełniaczami czasu, aby nie popaść w wypalenie, smutek, monotonie, depresję. Każdy z nas w jakiś sposób wypracował u siebie mechanizmy obronne wobec marazmu, a jeśli nadal nam nie pomagają, to musimy szukać i wytrwać, aż odnajdziemy właściwe nasze postawy
OdpowiedzUsuńDokładnie tak!
UsuńZamieniajmy "nie chce mi się", na "chce mi się"! Same słowa czasami wystarczą.
OdpowiedzUsuńMój bliski kolega wpadł w kłopoty finansowe i musiał znaleźć nową pracę. Nauczony spać do południa, oglądać seriale i grać w gry, w przerwach chodził na zajęcia na uczelni. Praca była wymagająca, trzyzmianowa, więc trafiały mu si także tzw. "nocki". Miał tendencję do nadużywania zwrotu "nie chce mi się...". Za każdym razem kiedy słyszałam jak wypowiada te słowa odpowiadałam z pełną powagą i stanowczością, patrząc mu w oczy "chce ci się!". Wiem jak bardzo go to irytowało, przynajmniej przez pierwsze tygodnie. Jednak zawsze po tych słowach wstawał i robił co miał robić. A w końcu podziękował mi i przyznał, że to co robiłam wyzwalało w nim chęć do działania, jego podświadomość przyswajała sobie moje słowa "chce ci się". Od tamtej pory kiedy mu to mówiłam, a było to już dużo rzadziej, uśmiechał się i odpowiadał "masz rację, chce mi się". Może głupie i banalne, ale skuteczne.
Sama na sobie również to stosuję, kiedy popadam w "niechęć" w myślach strofuje się i powtarzam kilka razy, że chce mi się (tu podaję czynność). Działa :)
Oczywiście mam też wiele innych "popychaczy" :)
Dobrze, że o tym wspomniałaś. Poruszyłaś bardzo istotną kwestię. Sama praktykuję zamianę zwrotu "Nie chce mi się" na "Chce mi się" w chwilach, gdy czuję, że opadłam z sił lub jestem zbytnio przemęczona wykonywaną od dłuższego czasu czynnością. To działa i jest bardzo pomocne.
UsuńJestem ciekawa Twoich innych "popychaczy" :)
Dla przykładu, "kopa" do działania dają mi treningi. Poćwiczę, zmęczę się, endorfiny skoczą do góry i nabieram energii. Od razu bardziej mi się chce.
UsuńMoim "popychaczem" jest też bliski mi mężczyzna. Nie mam na myśli, że zmieniam się DLA Niego. Po prostu jest człowiekiem ambitnym i utalentowanym, który z zapałem i radością wykonuje swoją pracę, która jest też jego pasją. Czasami wystarczy, że popatrzę na jego zdjęcie lub efekt jego pracy i "chce mi się" jeszcze bardziej. ;)
"Popychaczami" są niektóre książki, które czytam, filmy lub muzyka. Niekiedy jest to nawet zwykła kawa. :) Szczerze to nie potrafię wymienić wszystkich moich "popychaczy", ponieważ niektóre z nich są tak niespodziewane i małe, że w normalnie nie zwróciłabym na nie uwagi. :)
Na to wychodzi, że inspiruje Cię niemal wszystko, pięknie. I nic tylko pogratulować takiego mężczyzny u boku :)
UsuńMnie, przy obecnym zajęciu, najszybciej popychają do działania książki i muzyka, mój dzień jest plątaniną tych dwóch czynników.
Myślę, że każdy może znaleźć inspirację we wszystkim co go otacza. Wystarczy wsłuchać się w siebie! :)
UsuńJeśli uważnie się rozejrzymy i zastanowimy się nad tym, to właśnie tak będzie.
UsuńJa sobie kupiłam żółtaśny budzik, stylizowany na taki, jakie robiono kiedyś. Chciałam aby imitował mi słoneczko, budzące mnie każdego ranka do działania, bo w tamtym czasie trochę kiepsko było z moją energią ;)
OdpowiedzUsuńNa to bym nie wpadła. Poranki na pewno od razu stały się przyjaźniejsze :)
Usuń