Jest grudzień. Praktycznie już końcówka grudnia. A mój ostatni wpis miał miejsce 26 lutego. Szmat czasu. Niemalże rok. Wiążąca pora roku - zima. Ale całkiem inny punkt życia. Sporo się wydarzyło przez tych prawie, że 10 miesięcy, dlatego nim wrócę z wpisami tematycznie odpowiadającymi koncepcji bloga, postanowiłam zacząć od podsumowania.
Nawet dobrze się składa, bo
grudzień i styczeń to okres bilansów, i w blogosferze zapewne znajdzie się
mnóstwo reasumpcji, ciekawych finalnie wniosków i nęcących poleceń. Postaram
się także przedłożyć własne zestawienie tego, co rekomenduję, ale wybiórczo,
obszerniejszego przeglądu spodziewajcie się z nadejściem nowego roku.
Nie mam pojęcia, co dokładnie
działo się w lutym, jaki był to w moim odczuciu miesiąc. Czekałam na wiosnę,
bałam się jej, ale też nie mogłam się jej doczekać. Wyczekiwałam zmian, które
wisiały nad moją głową. I doczekałam się ich, ale znowu nic nie potoczyło się
tak, jakbym tego chciała. Kwiecień był niewątpliwie najlepszym miesiącem tego
roku, bawiłam się znakomicie, pierwszy raz od dawna, czułam, że zrzuciłam z
barków ciężar, który tak bardzo mnie przygniótł w zeszłym roku, nareszcie
mogłam spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy, powyciągałam wnioski,
odpoczęłam, odnalazłam spokój, zdystansowałam się, nakarmiłam się nadzieją, że
teraz wszystko będzie dobrze. Los (przyjmijmy, że los, hipotetycznie) czasem
daje nam pstryczka w nos, weryfikuje nasze plany, podstawia nogi, wystawia nas
na próby. W momencie, gdy najbardziej zaczęłam wierzyć, mój świat wywrócił się
do góry nogami, a ja wykonałam fikołka razem z nim. W czerwcu musiałam uczyć
się wszystkiego od nowa, musiałam uczyć się normalnie funkcjonować, bez
strachu, normalnie żyć, powrócić do codzienności, która diametralnie się
zmieniła, chociaż z boku, wszystko wyglądało niemal identycznie.
Każde przykre wydarzenia, ciężkie
chwile, zwątpienia, coś zmieniają, czegoś uczą. Mnie bezdyskusyjnie nauczyły
siły i sprawiły, że przestałam przejmować się tym, co pomyślą inni, czy spotkam
się z odrzuceniem czy z akceptacją, zweryfikowały ponownie ludzi znajdujących
się wokół mnie, co okazało się kolejnym pyknięciem losu w nos, bo wtedy, gdy
najbardziej potrzebowałam wsparcia, zawiodłam się na tych, na których liczyłam
najbardziej.
Cały czas się, czegoś uczę i
próbuję poukładać swoje cele, pokierować jak najlepiej i najtrafniej swoim
życiem, rozróżnić hobby od pasji, żeby nie marnować już więcej czasu na
dziedziny, które są jedynie chwilowymi fascynacjami. To nie jest łatwe.
Ten rok nie mija mi jedynie pod
szyldem - smutku, bezsilności i cierpienia, wydarzyło się dużo dobrego, za co
jestem niezmiernie wdzięczna. Zaliczyłam mnóstwo wyjść na mecze piłki ręcznej, parę
koncertów, spotkań ze znajomymi, rozmów, które uzmysławiały mi, w jakim punkcie
jestem, które koiły, które sprawiały mi radość, o wiele więcej czasu niż
kiedyś, staram się spędzać z bliskimi, częściowo udało mi się osiągnąć cel,
który wyznaczyłam sobie na ten rok (z tego faktu jestem dumna i szczęśliwa),
druga część jego realizacji, nie zależy już w dużej mierze ode mnie, dlatego
pokornie czekam na to, co przyniesie przyszłość.
Z racji tego, że nie prowadzę
żadnej oficjalnej listy przeczytanych książek (w porównaniu do bazy filmowej i
serialowej oraz playlist muzycznych), nie jestem w stanie (mimo usilnych prób),
przypomnieć sobie wszystkich przeczytanych tytułów w ciągu tego roku.
Nadrobiłam sporo książek Stephena Kinga i Harlana Cobena. Także mój wybór dla nikogo nie powinien być zaskoczeniem.
Nadrobiłam sporo książek Stephena Kinga i Harlana Cobena. Także mój wybór dla nikogo nie powinien być zaskoczeniem.
Kobiety dotyka przedziwna, niedająca
się wyjaśnić naukowo anomalia, gdy zasypiają, ich ciała spowija kokon.
Wybudzone z letargu, stają się agresywne. Gdy śpią, znajdują się w innym
świecie - lepszym, bo pozbawionym przemocy, zła, niepokoju, i mężczyzn. Tylko
jedna kobieta zdaje się nie być podatna na śpiączkę, tajemnicza Evie. Kim jest?
Demonem? A może wybawicielką? Zdesperowani mężczyźni próbując przywrócić świat
do porządku, muszą zdecydować, po której stronie stanąć, będą bronić Evie czy
postanowią ją zabić, tymczasem pierwotne instynkty biorą górę nad rozsądkiem i
moralnością.
ŚPIĄCE KRÓLEWNY, to kolaboracja, ojca z synem Owenem. Niesamowicie refleksyjna, pełna Kingowskich opisów, klimatu, charakterystyk postaci - bardzo różnych od siebie, przybliżająca dwie wizje świata, jedną - bez mężczyzn, drugą - bez kobiet, wypełniona dobrem i złem, z tym, że zło nie zawsze okazuje się złe, a dobro dobre, pełna dylematów, trudnych wyborów - zgodnych z moralnością bądź amoralnych, w imię wyższego dobra, dobra ogółu a dobra jednostki, czy poświęceń.
Książkę przeczytałam w zatrważająco szybkim tempie, co jest chyba najlepszą rekomendacją. Polecam!
Wybrałam 3, niewątpliwie różne od
siebie filmy, gatunkowo i tematycznie (celowy zabieg z mojej strony), ale cała
3 ma mianownik wspólny, którym, tym razem się kierowałam przy wyborze -
wzruszyła mnie, po prostu, po ludzku.
TWÓJ VINCENT, film animowany opowiadający o tragicznym życiu i śmierci van Gogha. Roulin, syn przyjaciela malarza, chce dostarczyć rodzinie artysty, pisane przez niego listy. Po drodze, napotyka znajomych van Gogha, którzy rzucają nowe fakty na jego życie i śmierć.
Wzruszył mnie: sposób przedstawienia historii, technika malarska, którą do tego obrano, nieoczywista narracja (bo to przecież dzięki znajomym malarza, poznajemy artystę bliżej), i tyle w zasadzie wystarczyło żeby tę produkcję gorąco polecić każdemu, nie tylko tym, którzy odnajdują się w świecie sztuki.
WOJOWNIK, drogi dwóch braci krzyżują się po 14 latach, kiedy obaj kierując się całkiem różnymi pobudkami, decydują się wziąć udział w turnieju MMA. Jeden, wychowywał się u boku matki, drugi u boku ojca alkoholika. Brendan wiedzie poukładane, spokojne życie, jest mężem, ojcem, nauczycielem, Tommy zaś okazuje się być jego przeciwieństwem.
Nie jestem wielką fanką filmów, których fabuła obraca się wokół sportu, ale WOJOWNIK szczerze mnie urzekł. Akcja skupiona wokół walki, jedynie na walce się nie skupia, mamy trudne relacje rodzinne, stare urazy i rany, z których trudno się uleczyć, wspomnienia, które zaćmiewają teraźniejszość, przeciwieństwa charakterów, zmaganie się z własnymi słabościami i ze samym sobą.
PRZEŁĘCZ OCALONYCH - II wojna światowa, młody adwentysta Doss zaciąga się do wojska. Nie ma zamiaru jednak walczyć, nosić broni i zabijać, postanawia, jako sanitariusz ratować życie.
Z całkiem sporej listy
obejrzanych seriali, zdecydowałam się na przedstawienie dzisiaj 3. Ciężko było wskazać,
na tak małą ilość pozycji, które oficjalnie postawiłam na podium, dlatego w
styczniu uzupełnię ten spis.
Ogromnie się cieszę, że rodzime seriale są coraz lepsze i na coraz wyższym poziomie, dlatego w tym zestawieniu znajdziecie jeden. Korciło mnie żeby umieścić tu jeszcze jeden tytuł, który mnie zaczarował, oczarował, wstrząsnął (równie mocno, co książka), ale zdecydowałam, że o nim napiszę w nowym roku.
Ogromnie się cieszę, że rodzime seriale są coraz lepsze i na coraz wyższym poziomie, dlatego w tym zestawieniu znajdziecie jeden. Korciło mnie żeby umieścić tu jeszcze jeden tytuł, który mnie zaczarował, oczarował, wstrząsnął (równie mocno, co książka), ale zdecydowałam, że o nim napiszę w nowym roku.
KRUK. SZEPTY SŁYCHAĆ PO ZMROKU - Inspektor Kruk wraca w rodzinne strony, na Podlasie, by rozwiązać sprawę
zaginięcia chłopca i przy okazji uporać się z bolesną przeszłością.
Zdjęcia, muzyka, klimat, historia - wow, wow, wow, wow. Więcej pisać nie trzeba. Jeśli ktoś jeszcze nie widział, to polecam nadrobić.
TRZYNAŚCIE POWODÓW - Licealistka Hannah Baker odbiera sobie życie, niedługo po jej śmierci, uczniowie dostają tajemnicze kasety nagrane przez zmarłą, w których zdradziła tytułowych trzynaście powodów popełnienia samobójstwa. Adresatem każdej taśmy okazuje się inna osoba, która przyłożyła rękę do tragedii.
Zabiegi, które niewątpliwie mi się podobały, to nakładanie się wspomnień o Hannhie z rzeczywistością, zmiana kolorystyki, chłodnej, ciemnej i posępnej, na ciepłą, gdy widzimy szczęśliwą jeszcze, żyjącą dziewczynę. Serial nie jest skierowany jedynie dla młodzieży, bo z takimi głosami się spotkałam. Przedstawia powszechny problem powiązania życia jednostki z życiem innych ludzi, i tego jak wielki wbrew pozorom wpływ, mają na nas okoliczności, decyzje, które podejmujemy, czy ludzie, których spotykamy. W pierwszych minutach serialu, zadajemy sobie pytanie dlaczego, czy to musiało się tak skończyć, na koniec, poznając motywacje dziewczyny, znajdujemy odpowiedź.
OSTRE PRZEDMIOTY - dziennikarka Camilla Preaker powraca w rodzinne strony, żeby napisać o morderstwie i zaginięciu młodych dziewczyn. Powrót do domu, to także powrót do przeszłości, do ciężkich przeżyć, do dzieciństwa, do śmierci siostry, które na trwałe napiętnowały kobietę.
Zdjęcia, muzyka, klimat, historia - wow, wow, wow, wow. Więcej pisać nie trzeba. Jeśli ktoś jeszcze nie widział, to polecam nadrobić.
TRZYNAŚCIE POWODÓW - Licealistka Hannah Baker odbiera sobie życie, niedługo po jej śmierci, uczniowie dostają tajemnicze kasety nagrane przez zmarłą, w których zdradziła tytułowych trzynaście powodów popełnienia samobójstwa. Adresatem każdej taśmy okazuje się inna osoba, która przyłożyła rękę do tragedii.
Zabiegi, które niewątpliwie mi się podobały, to nakładanie się wspomnień o Hannhie z rzeczywistością, zmiana kolorystyki, chłodnej, ciemnej i posępnej, na ciepłą, gdy widzimy szczęśliwą jeszcze, żyjącą dziewczynę. Serial nie jest skierowany jedynie dla młodzieży, bo z takimi głosami się spotkałam. Przedstawia powszechny problem powiązania życia jednostki z życiem innych ludzi, i tego jak wielki wbrew pozorom wpływ, mają na nas okoliczności, decyzje, które podejmujemy, czy ludzie, których spotykamy. W pierwszych minutach serialu, zadajemy sobie pytanie dlaczego, czy to musiało się tak skończyć, na koniec, poznając motywacje dziewczyny, znajdujemy odpowiedź.
OSTRE PRZEDMIOTY - dziennikarka Camilla Preaker powraca w rodzinne strony, żeby napisać o morderstwie i zaginięciu młodych dziewczyn. Powrót do domu, to także powrót do przeszłości, do ciężkich przeżyć, do dzieciństwa, do śmierci siostry, które na trwałe napiętnowały kobietę.
Wybrałam tylko jeden utwór z całego morza słuchanych przeze mnie przez te miesiące, ale o znamienitym tytule Slow up. Marzy mi się, żebyśmy wszyscy znacznie zwolnili w najbliższym czasie, w święta. Zwolnijmy.
Na koniec, mam pewne założenia, w zasadzie całkiem sporo założeń,
najważniejszym jest powrót i regularność (nie tylko tutaj, przede wszystkim w
codziennym życiu), myślę też o pójściu krok dalej, chcę ewoluować blog, ale
szczegółów póki, co nie będę zdradzać, niech zostaną słodką tajemnicą.
Znajdziesz mnie tutaj:
Zapisałam sobie tytuł "Twój Vincent". Lubie takie `mądre filmy`, a ten wydaje się byc ciekawy, biorąc pod uwagę, jakie życie miał van Gogh. :-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że się spodoba :)
UsuńZastanawiam się nad obejrzeniem tego serialu trzynaście powodów ;) Kurcze może sie skuszę póki jeszcze mam trochę urlopu
OdpowiedzUsuńPolecam! Na pewno nie będzie to zmarnowany czas.
UsuńZapomniałam zupełnie filmie Twój Vincent - muszę go w końcu zobaczyć...
OdpowiedzUsuńWesołych i aromatycznych Świąt Bożego Narodzenia!
Bardzo dziękuję, i nawzajem!
Usuńtrzynaście powodów czytałam książkę. Mocna pozycja... Dobrze widzieć Twój post wreszcie po takim czasie przerwy :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło 🙂
Usuń