poniedziałek, 9 października 2017

Czasami powroty...

 

...są trudniejsze niż rozstania.


I w moim przypadku tak właśnie było (albo nadal jest). Nie oznacza to wcale, że łatwo było mi się rozstać z tym miejscem, że łatwo było mi przestać pisać, że nie miałam wyrzutów sumienia, że tak bez zapowiedzi zniknęłam na długie miesiące, że nie tęskniłam. Gdyby było tak łatwo, zapewne bym nie wróciła tutaj dzisiaj z tym wpisem (bo wiecie, teraz skupiam się na innym projekcie/zadaniu, a ten choć nadal ważny zepchnęłam nieco na margines).


Przestałam publikować, bo wiele wydarzyło się w moim życiu i poniekąd nadal się wydarza. Koło młyna wodnego wprawione w ruch obraca się wciąż i wciąż i będzie się obracać tak długo jak będzie płynąć rzeka, a ta jak wiecie, płynie na długo przed Nami i będzie płynąć na długo po Nas.

Moje zniknięcie było nieuniknione, odwlekałam je jedynie w czasie, dlatego określę je mianem procesu samoistnego. Coś jak samozagłada, niby każdy od niej ucieka, a jednak część z Nas bezwiednie niszczy siebie i swój mały świat. To dzieje się od tak, po prostu. Za to powroty, w szczególności po tym, gdy zbyt wiele się zmieniło, bywają bardzo trudne, niekiedy niemożliwe. W moim przypadku właśnie ten powrót okazał się taki ciężki. Ale wracam (przynajmniej tak mi się wydaje) wraz z jesienią. A jesień, ta zeszłoroczna była dla mnie dosyć łaskawa, więc liczę, że i ta pozytywnie mnie zaskoczy. Chociaż wszystko teraz zależy już tylko ode mnie.

Potraktuję ten wpis, jako bardzo krótkie podsumowanie minionych miesięcy, ale takie naprawdę w pigułce. Wątpię żeby chciało się Wam wertować setki linijek i ten cały potok słów. A pewnie byłoby, co czytać.



Ostatni wpis pojawił się 17 lipca. Jeszcze wakacje. Jeszcze lato. I jeszcze kupa przepracowanych dni. Tak, całe lato spędziłam w pracy. Ale nie będę narzekać. Nie mam, na co. Ten letni czas może nie był zbyt błogi, ale znajduję dużo pozytywów w tym braku pozornej błogości. Koncerty, kino, wyjścia towarzyskie, długie godziny rozmów, medytacji, zadawania pytań i szukania odpowiedzi, planowanie, planowanie, planowanie i ciągłe ewolucje planów. Co chwilę zmieniały się okoliczności, ale rola ważnych w moim życiu osób nie uległa zmianie. Doceniajcie osoby, które budują Wasz świat, mówcie im, że są ważne, żeby wiedziały, żeby nie dopadły ich pewnego dnia wątpliwości. Bo te obawy, niedomówienia są w stanie zrujnować fundamenty każdej relacji. Rozmawiajcie. Bądźcie uczciwi. Nie bójcie się szczerości.

Wiele razy zmieniałam swoje cele, byłam gotowa podjąć bardzo drastyczne decyzje, a potem z dnia na dzień rewidowałam swoje pomysły i wracałam do punktu wyjścia. Chyba nie zachowywałam się mądrzej od flagi poruszanej przez wiatr. Wiecie, dlaczego pozwalałam żeby to okoliczności rozstrzygały o mojej przyszłości? Bo nie umiałam pozostać obojętna na sprawy, na które nie miałam żadnego wpływu. Poza tym wcale nie chciałam decydować. Nie byłam na to gotowa. Być może się bałam. Ale obecnie nie znajduję w sobie tych nieracjonalnych obaw. Zmieniłam się. Chociaż wcale zmieniać się nie chciałam. Ster mojego życia przejęli ludzie, sytuacje, w które zostałam wplątana. Dwie osoby odegrały szczególne role w moim życiu, a jedna z nich okazała się naprawdę czarnym charakterem. Wiecie, ta dwójka ludzi na pewnym etapie zrujnowała moje życie, co zmusiło mnie w końcu do podejmowania decyzji, do wprowadzania świadomych zmian, do budowania od nowa siebie, bo moje wnętrze ucierpiało na tym najbardziej. To nie jest proste. W szczególności, kiedy człowiek wcale tego nie chce, kiedy wydawałoby się, że nie jest się gotowym na wewnętrzne rewolucje. Cały czas przeobrażam się duchowo i emocjonalnie. Chyba niecałkiem wyszłam jeszcze na prostą. Chciałabym poukładać pewne sprawy, chciałabym odbyć parę szczerych konwersacji, choćby miały okazać się bolesne, tylko czasami, kiedy postawi się już ten pierwszy krok, ktoś musi pójść za twoim przykładem, dlatego czekam, chociaż czekanie nie jest tym, co mnie satysfakcjonuje na chwilę obecną, Wolałabym już jedynie działać.


Wszystko przede mną, tak jak i wszystko przed Wami. Pamiętajcie o tym.

Myślę, że podsumowania książkowe czy filmowe pozostawię, na kiedy indziej, bo i tak się już dosyć rozpisałam.

PS Cieszę się, że znowu tutaj goszczę.




Znajdziesz mnie tutaj:
 
https://www.facebook.com/nigdyniewierzchomikom/             https://www.instagram.com/pamietnikksiezniczki/

11 komentarzy:

  1. Cieszę się, że wróciłaś i czekam na kolejny post :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie, że wróciłaś :) Nie znikaj już ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plan jest taki by już nie znikać, przynajmniej nie na kilka miesięcy.

      Usuń
  3. Bardzo fajnie, że wróciłaś! Czekam na nowe wpisy :)

    Pozdrawiam, Tak Po Prostu BLOG :)

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie, że wróciłaś :) U mnie te wakacje też były bardzo pracowite, i podjęłam kilka ważnych decyzji. Dziś widzę, ze wyszło mi to na dobre :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Również się cieszę z Twojego powrotu :)
    Właśnie niedawno przeczytałem książkę, niejako biograficzną, o tym, jak bardzo odległy może być świat, do którego w końcu się wraca, by poukładać sobie życie na nowo w zupełnie inny sposób. Tak bardzo mnie dotknęła, że naprawdę polecam: Arnhild Lauveng "Byłam po drugiej stronie lustra".
    Jeszcze bardziej jestem przekonany, że zawsze jesteśmy w stanie odbudować siebie na nowo :)
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia